Jestem tutaj od wczoraj i jakoś dobrze idzie... " Viktor nie kracz!" wydarłem się na samego siebie, z powodu tego że często kiedy se tak mowie to los podstawia mi nogę żebym o nią się potknął. Przechadzałem się po pobliskim lesie słuchając śpiewu ptaków bo okazało się że idiota Viktor zapomniał słuchawek w pokoju. Ale jedno dobre zakończenie tego tematu jest takie że nikt nie może mnie zajść od tyłu bo będę to słyszeć. Dobra muszę przestać gadać o dobry sprawach bo zaraz rozwalę cały dzień, zaczęło mi się powoli nudzić bo niczego ciekawego nie było widać. Więc żeby zaspokoić moją nudę podniosłem ręce wyżej i zacząłem oglądać moje czarne rękawiczki. Naprawdę nie mogę uwierzyć co może człowiek zrobić żeby zaspokoić znudzenie. Nawet nie zauważyłem kiedy dotarłem na nie znaną mi w ogóle polanę. Zauważyłem też że na środku tej otóż polany stało wielkie i stare drzewo które dawało dużo cienia a szkoda nie skorzystać z takiej okazji. Więc powolnym ruchem ruszyłem w stronę drzewa. Kiedy wszedłem pod koronę drzewa od razu zrobiło mi się chłodniej i przyjemniej. Usiadłem wygodnie opierając plecy o korę, zacząłem rozmyślać o tym co porabia w tej chwili moja młodsza siostra. Zamknąłem delikatnie oczy całkiem odprężony, nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
~ Nie określony czas później ~
Nagle z snu wyrwały mnie głosy które dochodziły z daleka. Otworzyłem powoli oczy i wychyliłem się podpierając się jednocześnie lewą ręką o kolano. Ujrzałem pięciu chłopaków w okolicach 20 lat. Rozmawiali ze sobą o dziewczynach i innych sprawach. Podniosłem się całkowicie i zacząłem powoli odchodzić od nich, nie miałem ochoty na takie towarzystwo a dokładniej w ogóle na żadne nie miałem. Odwróciłem się żeby zobaczyć czy podążają za mną, okazało się że czterech z nich stanęło pod drzewem a piąty z nich zaczął iść w moją stronę z wrednym uśmieszkiem. Już powoli domyślałem się o co chodziło w tym wszystkim więc zacząłem uciekać ile sił w nogach a większy ode mnie chłopak ruszył za mną w pogoń. Nie chciałem zostać pobitym przez pięciu dresów którzy chcieli pewnie forsy. odwróciłem się przy zobaczyć że biegnący za mną chłopak to brunet o oliwkowych oczach, na pewno nie był z liceum. Pech chciał że potknąłem się o kamień i przewróciłem się, chciałem się podnieść lecz brunet przycisnął mnie do ziemi. Reszta widząc że brunet mnie unieruchomił podbiegła do nas z idiotycznymi uśmieszkami na ich twarzach.
- Dawaj kasę ! - Wydarł się brunet prosto do mojego ucha. Odwrócił mnie tak że leżałem na plecach. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, wrednym tekstem nie bo bym dostał z pięści. Więc zdecydowałem się powiedzieć mu prawdę :
- Nie mam pieniędzy więc się ode mnie odwal ! - Syknąłem w odpowiedzi.
< Ragnarok ? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz