Czekam na nią już od dłuższego czasu, a ona nic. Pewnie bym sobie już
poszła, ale tak jakby zaczyna padać, a nie chcę by ktokolwiek był chory
na mojej warcie. Wychodzę z budynku niczym gwałtowna burza i pochodzę do
Gou.
- Co Ty tu jeszcze robisz? - pytam, unosząc jedną brew tak sama do siebie - Chcesz być chora czy co?
Nawet się nie odwraca, taka zapatrzona w te szare chmurzyska. Nie
czekam, aż mi odpowie. Wzdycham ciężko, łapię ją pod ramiona i ciągnę ku
górze. Widocznie zauważa moje starania, bo natychmiast wstaje
samodzielnie. Jednak chyba się nie ruszy. Łapię ją pewnie oraz mocno za
rękę, ciągnę do środka.
- Chodź żesz, bo się zaraz wkur.. Pfff, nieważne. - warczę w jej stronę, robię to tylko by się mnie posłuchała.
- Gdzie mnie ciągniesz? - pyta, patrząc w moją stronę.
- Do pokoju. Jesteś cała mokra i trzeba Cię ogarnąć.
- Przecież prędzej czy później, na pewno bym to zrobiła.
- Pewnie nie byłoby co już ratować, nawet majtki byłyby skończone..
Zaprowadzam ją pod jej pokój, chociaż pewności nie mam. Żadnych dziewczyn przecież nie znam, chociaż już powinnam.
- Twój, prawda? - pytam grzecznie i powoli.
Kiwa głową, a z agresją otwieram te przeklęte drzwi. Wciągam ją do
środka, dopiero wtedy puszczam jej rękę, a następnie zamykam drzwi z
trzaskiem.
- Coś się stało? - słyszę jej głos.
- A coś powinno się stać?
- Jesteś strasznie agresywna, coś musi być na rzeczy.
- Taki charakterek, nie zrozumiesz tego za chińskiego boga. -uśmiecham
się ironicznie - A teraz hopsaj się przebrać, czekać wiecznie nie będę.
Siadam gdzieś w kącie i czekam na jej poczynania..
< Gou? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz