Wszystkie lekcje się skończyły, zatem spokojnie mogę udać się do pokoju i
przespać całą resztę dnia. Chyba, że ktoś wbije i zrobi mi kawał, na
przykład wkładając palca w nos czy ucho. Przechodzi mnie dreszcz na samą
myśl o tym jakże wspaniałym doświadczeniu. Zatem może pójdę do piwnicy i
tam się kimnę na jakiś czas. Najwyżej mnie zamkną. Przecież w
samotności wystarczająco umilę sobie czas. Mam od tego ręk... Znaczy
płomień, który mnie rozgrzeje i nie będzie mi zimno.
Zakładam okulary przeciwsłoneczne i w stylu typowego swagera ruszam w
stronę piwnicy. Trudno, że jestem w budynku, a za oknem nie ma pięknego
słoneczka. Szacun na dzielni musi przecież być. Idę tak sobie powoli, na
lansie, nie spieszy mi się do piwnicy. Przecież może być tak naprawdę
zamknięta, wtedy będę wracać i żałować, że w ogóle się spieszyłem
gdziekolwiek. Wzruszam ramionami na tę myśl, zaczynam przyspieszać. Nie,
że zmieniłem zdanie... Po prostu wolę mieć powód, żeby być zmęczony. Po
kilkunastu minutach dochodzę do piwnicy, łapię za klamkę.. Zamknięte.
Chociaż widzę tu kluczyk do przekręcenia, przekręcam go, słyszę trzask
zamka. Uśmiecham się durnowato, otwieram lekko drzwi i kopię je z całej
siły.
- Z buta wjeżdżam! Jednym strzałem wyłamuję... - przerywam, gdy słyszę dźwięk upadku.
Wychylam się zza drzwi, patrzę, a tam ta białowłosa ślicznotka z
dzisiejszego dnia. Czy muszę mieć takiego pecha, żeby cały czas ją
spotykać? Pasuje mi to, ale nie ma to jak kogoś polubić, a potem
przydzwonić mu z drzwi.. Podchodzę do niej, kucam, delikatnie szturcham
palcem po poliku.
- Te, mała, żyjesz ty jeszcze? Nie chcę płacić za pogrzeb, za dużo hajsu
pójdzie. Jeżeli chcesz umierać, możemy Cię spalić albo zakopać na
plaży. Chyba, że wolisz tak wśród syren. - burczę pod nosem, gdy ta nie
reaguje - Zabiłem pierwszą laskę, którą spotkałem. Co ze mną jest nie
tak, do jasnej chole*y?!
- Lekko nam przeszkodziłeś, zdajesz sobie z tego sprawę? - słyszę jakiś męski głos.
- Stary, won mi stąd, a nie mi dziunię będziesz posuwaaa.. Dobra,
nieważne. Po prostu stąd idź. - macham drugą ręką w stronę głosu na
pożegnanie - Chyba, że chcesz dostać w papę..
Słyszę kroki odbijające się echem po piwnicy, ów nieznajomy opuszcza ją, zostawia mnie i trupa samych.
- Co ja teraz z Tobą zrobię, co? Nekrofilem nie jestem, trupy mnie nie
kręcą, a teraz ze zwłokami na zewnątrz nie wyjdę. Nie chcę do pierdla,
jestem za młody na to.
Wzdycham ciężko, siadam pod ścianą koło Katrins i kładę jej głowę na
moich kolanach, przy okazji głaszczę po włoskach. Takie milutkie i
puszyste. Bawię się kosmykiem tych śnieżnobiałych włosów przez jakiś
czas, aż nagle słyszę jęk bólu. Budzi się.
- Co do.. - Kat gwałtownie wstaje, a potem łapie się za głowę.
- Ej, połóż się jeszcze. Dostałaś mocno z drzwi, głowa Cię będzie boleć
od takiego wstawiania. -kładę ją z powrotem na moich kolanach, wytwarzam
mały płomyczek jasnego ognia, by oświetlał jej twarz.
- C-czekaj, co ty tu robisz? -widzę, jak jej twarz spowija rumieniec w odcieniu dojrzałej truskawki.
- Odkupuję winy, nie widać?
Nie jestem jakoś w stanie spojrzeć jej w oczy, może to przez różnice rasowe..
< Katrins? X3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz