Mimo iż byłam uczennicą liceum od dłuższego, można by powiedzieć, czasu
chodząc korytarzami szkoły czułam się jak obca. Możliwe, że było to
spowodowane brakiem przyjaciół, albo nie uczęszczaniem jeszcze na
zajęcia jeździeckie (bo Hiro jest tchórz i Hiro boi się zapytać kogoś
gdzie ma się zwrócić z zamiarem członkostwa). W każdym razie wędrując
cichymi korytarzami modliłam się, aby nie spotkać nikogo i nie czuć na
sobie przeszywającego, ciekawskiego spojrzenia, którym obdarowywał moją
osobę prawie każdy z nielicznych uczniów szkoły. Z jednej strony bałam
się rozmowy z tymi mną zainteresowanymi, a z drugiej ci zblazowani
przerażali mnie jeszcze bardziej. Kolejny paradoks w moim życiu... Te
dywagacje na temat mojej cichej egzystencji przerwałam w chwili, gdy
zorientowałam się, że w zadumie nie zauważyłam, kiedy doszłam do części
szkoły której kompletnie nie rozpoznawałam. Szok. Panika.
Niedowierzanie. Poczułam, jak zaczynał powoli rozrastać się we mnie
stres spowodowany nieprzewidzianą sytuacją. Wtedy dostrzegłam
ciemnowłosego chłopaka na drugim końcu końcu korytarza.
"Dobra, co może się stać?" Rozmyślałam szybko "Zapomnę języka w gębie i
powiem kompletne bzdury, a przez to całe nieliczne grono uczniowskie
dowie się o moim zboczeniu... Olać to. Innej opcji nie widzę"
Z takim postanowieniem ruszyłam żwawo w kierunku chłopaka, z metru na metr jednak zwalniając i planowałam co powiedzieć.
- Witaj -zaczęłam z lekką chrypą w głosie, gdyż od dawien dawna go nie
spożytkowałam - zgubiłam się i byłabym wdzięczna, gdybyś wskazał mi
kierunek, w jakim mam się udać do Hallu szkoły.
Wyczekiwałam odpowiedzi w duchu umierając z przerażenia.
<Rin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz