środa, 15 czerwca 2016

Od Gou C.D. Rikanane

Dziewczyna uniosła jedną powiekę. Patrzyła na mnie z mordem w oczach, chyba za to, że ją obudziłam.
- Nie mam pojęcia, jak długo już tu siedzisz, ale ja próbowałam obudzić cię przynajmniej od piętnastu minut - oznajmiłam wybuchając psychopatycznym śmiechem, a po chwili się opanowując.
- Gou Ochida - wyciągnęłam w jej stronę zlodowaciałą dłoń. Uścisnęła ją niepewnie, ale po chwili sama się przedstawiła:
- Rikanane Eather
- Ładne imię - powiedziałam
- Dzięki - mruknęła
- Wiesz, widzę, że moje towarzystwo działa ci na nerwy, ale czy mogłabym usłyszeć historię...tego? - zapytałam.
- Po prostu usiadłam na ławce i przysnęło mi się. Nic w tym ciekawego - wywróciła oczami.
- Jesteś w jakimś klubie? - spytałam. Chciałam za wszelką cenę zdobyć przyjaciółkę.
- Chodzę na dodatkową plastykę - oznajmiła już mniej złowieszczym tonem.
- Pewnie ładnie rysujesz - zauważyłam - ja nigdy nie potrafiłam.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - chyba tak.
- A narysujesz coś? Chciałabym zobaczyć proces twórczy - uśmiechnęłam się
- No nie wiem... Może kiedy indziej? Nie mam potrzebnych narzędzi
- Rozumiem, jasne - Zburaczałam, z zawstydzenia własną głupotą
- A ty? Chodzisz na jakieś zajęcia? - zapytała. BŁĄD. Teraz prawdopodobly (XD) będę opowiadać o mojej miłości do siatkówki.
- Na siatkówkę - wyszczerzyłam się, powstrzymując niekontrolowany, psychopatyczny uśmiech pedofila, który zawsze próbuje wstąpić na moją twarz, gdy mówię o siatkówce.
- O, to super. Pewnie dobrze grasz - uśmiechnęła się delikatnie. Jak ja lubię ludzi!
- Trudno powiedzieć - zastanowiłam się - do mojego idola nadal trochę brakuje. Ale może kiedyś osiągnę jego poziom.
- Trochę już późno, powinnyśmy się zbierać - popatrzyła na niebo. Nad nami rozpościerało się szare, utkane z chur sklepienie. Wyglądało jak szklane. Mogłabym patrzeć w nie godzinami, nawet gdybym przemokła do suchej nitki.
- Dogonię cię - powiedziałam nieprzytomnie. Piękne niebo pochłaniało całą moją uwagę. Kątem oka dostrzegłam Rikę wchodzącą z powrotem do budynku. Gdy tylko zniknęła, położyłam się na trawie lustrując wzrokiem niewiarygodny wymiar nade mną. Zerwałam się z ziemi gwałtownie, przypominając sobie o treningu. Uświadomiłam sobie, że jest dopiero za godzinę, więc powróciłam do przyglądania się szarym chmurom.Nawet nie zauważyłam, gdy wprost na mnie zaczęły lecieć strugi deszczu. W zastraszającym tempie wsiąkały w moje ubrania i włosy. Mimo to, ja nadal stałam tam i wgapiałam się w ten dziwnie satysfakcjonujący mnie widok.
- Co ty tu jeszcze robisz? - usłyszałam głos za mną, ale za bardzo zatraciłam się w swoim świecie, by chcieć się odwrócić.

 <Rikanane? A może ktoś inny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz