Czyli przemoc...
Jakoś nie potrafiłem się tym przejąć. Była bita i to porządnie. Może nawet i wykorzystywana, ale to już tylko zgaduje. Dlaczego niczego nie poczułem prócz obojętności po jej wyznaniu? Byłem już na wszystko odporny. Na całe zło tego świata, którego nie jestem w stanie wymienić. Tym bardziej, że sytuacja dziewczyny nie jest gorsza od śmierci, jakiej doznała Kichi. Ją po prostu torturowało, ale nie jakimś biciem, czy wylewaniem na nią wrzątku. To było coś gorszego i nie mówię tu o wykorzystywaniu seksualnym, chociaż on też był. I to nie raz. Gdybym wtedy nie wyjechał...
Cisza. Martwa cisza wokół nas się dłużyła. Nie odzywałem się, a w oczach Sakury widziałem coś na wzór bezsilności, które próbowała ukryć za wszelką cenę.
Nie wytrzymała. Wstała, chwytając torbę i ruszyła w stronę drzwi. Jednak ja byłem szybszy i zagrodziłem jej drogę.
Jej głos był lekko drżący, ale widocznie pewny siebie. Oraz skrywający coś przede mną. W głębi duchu uśmiechnąłem się sam do siebie widząc, jak próbuje stłumić nie tylko łzy, ale i ból i żal na swoje słowa. Ja byłem spokojny, moja twarz obojętna, a dłonie schowane do kieszeni.
- Gdzie idziesz? – jej odpowiedzą był trening.
Sakura wybiegła z pomieszczenia, a ja podążyłem za nią wzrokiem. Leniwie wstałem ruszyłem za nią, nie było mi śpieszno.
- Idź lepiej za nią. Jest dosyć osłabiona i nie powinna się przemęczać – usłyszałem na odchodne słowa pielęgniarki. Nie odpowiedziałem, tylko ruszyłem korytarzem przed siebie.
Iść za nią, a może wrócić do siebie?
Usiadłem na ławce i zamknąłem oczy.
„Kichi… Gdybym wtedy nie wyjechał.”
Znowu zalała mnie gala smutku i żalu. I ten gorzki smak poczucia własnej winy.
„Ty być żyła. Mnie by to nie było.”
I nagle wstałem, jakby jakaś siła mnie do tego zmusiła. Jakby ktoś kazał mi jednak ruszyć za Sakurą. Jedyne co mi przeszło po głowie, to imię białowłosej, by po chwili zniknąć gdzieś w ciemnych zakamarkach mojego umysłu, a moje nogi wbrew mojej woli ruszyły w stronę Sali ćwiczeń.
Stałem oparty o framugę drzwi i obserwowałem ćwiczenia, jakie wykonywały dziewczyny. Na początku trener kazał mi wyjść, jednak nie miał na mnie czasu, więc swobodnie mógłbym nawet usiąść na ławce, niczym ten rezerwowy gracz i patrzeć, jak mecz się ciągnie bez mojego udziału. Czarnowłosa widziała mnie, zerkała na mnie kątem oka parę razy, a na jej twarzy widniał krzywy grymas, połączony z ukrytą złością, lub ze strachem. Nie mam pojęcia co wtedy siedziało w jej głowie, może nigdy się tego nie dowiem. Ale to mi nie przeszkodziło, aby dalej jej nie obserwować.
Pielęgniarka miała rację.
Upadek i łomot o twarde deski, które stanowiły drewnianą podłogę.
Tłum zbierający się gdzieś po lewej stronie boiska, przy siatce z piłkami.
I po chwili trener wybiegający z sali z Sakurą na rękach.
Nie przytomną.
I znowu siedziałem obok jej łóżka. Leżała nieprzytomna, dosyć długo. Chciałem odejść, wiedziałem, że pielęgniarka się nią zajmie. Ale jakaś nieznajoma siła kazała mi przy niej zostać. Skarciłem się za to, po czym oparłem o ścianę, założyłem ręce za głowę, zamknąłem oczy i lekko przysnąłem. Obudził mnie stłumiony krzyk dziewczyny. Automatycznie otworzyłem oczy, aby spojrzeć na towarzyszkę. Cała spocona, mokre policzki, spuchnięte i czerwone oczy, drżące ręce, dłonie ściskające mocno kołdrę i ten strach w oczach… Bez wątpienia miała koszmar. Ale po co jej to oświadczać zdaniem „To był tylko sen”, skoro to jest oczywiste i ona sama, widząc gdzie się znajduje, domyśli się tego zaraz. Jej wzrok zamarł na mojej twarzy, a ja obojętnie patrzyłem na nią. Jakbym zamiast niej, widział ścianę. Nic ciekawego.
- To co się śniło? – jakoś nie potrafiłem wzmóc się, aby w mym głosie chociaż odrobinę można było usłyszeć jakiekolwiek współczucie. Nie potrafiłem. Nie mogłem.
<Sakura?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz