Te wspomnienia atakowały mnie nawet we śnie, zmuszając później do cichego lamentu. Przyjrzałam się uważnie twarzy chłopaka, który bezemojonalnie mi się przypatrywał.
- Coś co nie powinno wyjść na światło dzienne - stwierdziłam, powolnie opadając na poduszki.
Isao nawet nie zareagował, co świadczyło o tym, że miał już zupełnie dość. Na szczęście do sali weszła pielęgniarka, która oświadczyła, iż poleżę u niej co najmniej do jutrzejszego wieczora. Jasnowłosy został jednak wyproszony, ze względu na póżną godzinę. Pożegnałam się z nim, by już po chwili oddać się znowu krainie koszmarów.
Mokra szmatka, brak dostępu powietrza, czyjś oddech. To zmusiło mnie do otworzenia oczy, lecz to co im się ukazało, zniknęło lada moment. Twarz mężczyzny, rozweselonego po wszystkie czasy. Znów straciłam przytomność, jednak nie było to spowodowane osłabieniem mojego organizu, gdyż wywołała to osoba trzecia.
Obudziłam się na ziemi, w ciemnym pomieszczeniu, gdzie jedyne światło dobiegało z okna na suficie. Co ja tu robiłam, a raczej jak tu trafiłam?
Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, by już po chwili ujrzeć znajomą mi osobę. Moim automatycznym odruchem było odsunięcie się pod samą ścianę. Zaczęłam się trząść, jakby zaraz moje całe ciało, miało oddzielić się z duszą.
- Dawno cię nie widziałem... siostro - zaśmiał się, ściągając kaptur z głowy.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Nie sądziłem, że to właśnie ty jesteś teraz celem.
- Jakim celem?!
Podszedł do mnie w dwóch krokach, podnosząc do góry i opierając o ścianę.
- Kichi była bardziej delikatna, boje się, że z tobą pójdzie gorzej ale chociaż więcej zabawy - stwierdził, chwytając mnie za szyję.
Popatrzyłam mu w te jego czarne oczy, starając się przejrzeć jego zamiary. Widziałam w nich szaleństwo, chęć zabijania.
- Dlaczego ja?
- Oj moja droga, na pewno kojarzysz pana o imieniu Isao.
Pokiwałam przecząco głową, przez co powalił mnie na ziemię i kopnął w klatkę piersiową. Jęknęłam cicho, czując jak kości pękają ponownie.Ukucnął przy mnie, przejeżdzając kantem noża po policzku. Jego każde słowo przyprawiało mnie o nudności.
- Nie znasz? Jak nie, jak widziałem go wczoraj u ciebie.
- Chyba Ci się przewidziało.
- Łżesz! Mój pracodawca obrał sobie go na cel, nie wiem co mu zrobił ale każda dziewczyna która spędzi z nim więcej czasu, ma zostać zlikwidowana. A, że tamta była ważna.
- Nie wierze ci! Chcesz mnie po prostu...
Przerwało mi uderzenie w twarz.
- Kazałem się odzywać? Od dzisiaj panują tu nowe zasady!
Opuściłam wzrok, starając się skupić. Na pewno da się stąd wyrwać. Kichi? Czyżby była ukochaną Isao? To by wszystko wyjaśniało. Wyglądanie przez okno, ciągłe zamyślenie i obojętność. Tak mi ich szkoda... Mogłam... Mogłam go kiedyś zabić... Wtedy kiedy miałam przy sobie nóż, kiedy się do mnie dobierał. Moja wina... Teraz to wszystko by się nie działo.
- Powiesz mi co o nim wiesz - stwierdził nagle.
- Nic nie wiem!
Westchnął teatralnie, odchodząc ode mnie na parę metrów. To był ten moment, w którym rzuciłam się na niego, starając uderzyć się w głowę. Wylądowałam jednak na podłodze. Jęknęłam czując jak ściska moje gardło, odcinając mi tym dopływ powietrza. Po chwili puścił mnie jednak, odchodząc w stronę drzwi.
- Zaczniemy później!
Zatrzasnął je, zamykając na klucz. Podczołgałam się do nich, zduszając jęk bólu który tak bardzo ranił moje żebra. Na pewno było już po południu, gdyż zaczęło się ściemniać. Jedna łza spływała po moim policzku, odbierając mi spokój. Szarnęłam nimi, lecz to nic nie dało. Ciekawiło mnie to czy ktokolwiek przejmował się moim zniknięciem. Po parenastu minutach wrócił ON.
<Isao? Wszystko się wyjaśnia>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz