Wiedziałam! Wiedziałam, że ten spacer, to będzie jedna, wielka pomyłka! Trzeba było nie iść!
Wszystko zadziało się bardzo szybko. Nie miałam bladego pojęcia co, kiedy, gdzie i dlaczego.
Szłam spokojnie przez las, by się odprężyć po dzisiejszym treningu, aż tu nagle usłyszałam huk. I tyle. Potem upadłam i ze łzami w oczach złapałam się za łydkę, wydając z siebie tylko pisk. Uniosłam lewą dłoń i spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Była cała w tej czerwonej mazi...
Po chwili podbiegł do mnie jakiś chłopak i przeklął pod nosem. Zmierzyłam go tylko wzrokiem i kątem oka dostrzegłam pistolet w jego dłoni. Czyli wszystko jasne...
— Poczekaj, wezwę lekarza! — wykrzyknął i wyciągnął telefon. Ja zdołałam wysyczeć:
— Ani mi się waż wzywać jakiegoś lekarza!
— Ale...
— Żadnych ale! Masz nikogo nie wzywać, czy nie wyraziłam się jasno?!
— Kobieto, to trzeba zszyć!
— To na co czekasz?!
— Nie znam się na tym, do kurwy nędzy! — wydarł się na mnie, a ja w tym czasie próbowałam przejść do pozycji siedzącej.
Kiedy po wielu nieudanych próbach w końcu mi się udało, poprosiłam go, by podszedł bliżej i kucnął. Gdy to uczynił, po prostu zdzieliłam go w twarz, w skutek czego husta na jego twarzy spadła.
— Prędzej się wykrwawię, niż pójdę do lekarza! — krzyknęłam.
<Ragnarok?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz