Silna ręka mojego oprawcy, trzymała moje ramie w żelaznym uścisku. On sam jednak szedł do przodu, ciągnąc mnie powolnie po ziemi. Szklane odłamki raniły moje ciało, zmuszając mnie do cichych jęków. Zamknął mnie gdzieś dalej, w mniejszym pokoju, uśmiechając się do mnie szyderczo. Stał nade mną, bawiąc się nożem tuż przy mojej twarzy.
- Będziesz gadać?
Na to tylko uniosłam głowę, kręcąc przecząco głową. Zamachnął się, by po chwili kopnąć mnie w brzuch. Upadłam na ziemię, czując wielki ucisk w klatce piersiowej. Zostawał po mnie krwawy ślad, który rzucał się w oczy przez jasną posadzkę. Nagłe szarpnięcie drzwi, oderwało mojego brata od obmacywania, które równało się z ranami ciętymi w miejscach gdzie przed chwilą lądowała jego ręka. Złapał mnie za włosy, podciągając trochę do góry. Przeniosłam wzrok na wrota, które z każdą chwilą coraz bardziej pękały. Poczułam na skroni, lufę pistoletu. Jeden zły ruch, a wyląduje na podłodzę z dziurą w głowie. Zauważyłam jednak nóż, wystający z buta ciemnowłosego chłopaka. Wyciągnęłam go delikatnie, chowając częściowo w rękawie. Drzwi ustąpiły a w nich pojawił się znany mi jasnowłosy uczeń.
- Miło cię widzieć, chyba już nam nie będziesz potrzebna kochanie - szpenął, przygryzając mi szyję.
- Odsuń się.
- Skończę to co zacząłem!
Jasnowłosy zaczął się zbliżać, na co ja pokręciłam przecząco głową, gdyż mocniej przycisnął pistolet do mojej głowy. Chwyciłam mocniej nóż, by już po chwili wbić go w udo kruczowłosego młodocianego przestępcy. Ostatkami sił udało mi się, usunąć od strzału. Huk wystrzału, przeszywający ból w ramieniu. Upadek na ziemię, widok rtowarzysza z mordem w oczach. Zacisnęłam powieki, zduszając łzy bólu.
<Isao?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz