niedziela, 7 sierpnia 2016

Od Isao cd. Sakury

Zobaczyłem chłopaka, od którego czułem tą morderczą woń. To tak jakby on był winny jej śmierci… Ale nie byłem tego pewny. Widziałem go pierwszy raz w życiu, nie poznałem mordercy Kichi i nigdy nie myślałem, że kiedyś go dopadnę, chociaż wiele razy marzyłem o zemście. 
Sakura odsunęła się jak najdalej od niego. Zrozumiałem, że te wszystkie rany to jej sprawka. Była praktycznie całą we krwi, w pocie. Miała kilka widocznych ran, a jej twarz była blada, oczy podkrążone i zaczerwienione. Widać było jej zmęczenie, wykończenie. A krzyk chłopaka, którego przeszywał ból w udzie, rozległ się w całym tym opuszczonym barze. Na żywca wyrwał nóż ze swej nogi, po czym spojrzał na nią. Za nim rzucił w jej stronę broń, podbiegłem do niego rzucając się na jego rękę, dzięki czemu nie zdążył jej zabić.
- Kim jesteś? – odsunąłem go parę metrów od siebie. Stał opierając się na lewej zdrowej nodze, a drugą lekko ugiął pod swoim ciężarem. Uspokoił już oddech, a nóż który teraz ja trzymałem, stworzył na jego dłoni małą rysę, z której uciekało trochę krwi. Patrzył na mnie jak opętany, jednak pewny siebie. Miał uśmiech na twarzy, uśmiech zwycięscy. 
- Kichi ci nie powiedziała? – to tylko mnie utwierdziło w przekonaniu, że to on ją zabił. Albo przynajmniej był przy tym i pomagał ją torturować. Zacisnąłem pięści i wyprostowałem się. – Nie mów, że nie zdążyłeś – zaśmiał się i lekko przechylił głowę na bok. Nie odzywałem się, bo co miałem mu powiedzieć? Że go nienawidzę, że go zabije? Toż on to wiedział już od samego początku. Dlatego to on kontynuował swą wypowiedź. – Wiesz, była strasznie łatwym celem, gdy wyjechałeś. Do tego taka słaba i delikatna… - nie wytrzymałem i się na niego rzuciłem. Parę ataków rękoma i nogami, on zaś wszystkie obronił. – Nie masz pojęcia jak było przyjemnie, gdy mogłem ją bezkarnie posuwać – kopnąłem go w prawą nogę, tą chorą, co poskutkowało wylądowaniem jego na ziemi. Wyjąłem wtedy pistolet i we mnie wymierzył. Byłem zmuszony odsunąć się parę kroków w tył.
- Wiem co jej robiłeś. Nie wiem czy byłeś sam, ale mnie to nie obchodzi. Chce wiedzieć tylko, dlaczego ona – patrzyłem na niego z nienawiścią. Nie mogłem uwierzyć w to, że w tej chwili stałem przez oprawcą, który teraz chciał zamordować mnie, a zapewne potem Sakur’e o której obecności już zapomniałem.
Na moje pytanie się zaśmiał.
- Jestem łowcą. Zabijam demony, a dziewczyna miała mi tylko pomóc ciebie odnaleźć. A że nie współpracowała, to sama zginęła – po tych słowach coś jakby we mnie pękło. Za nim zdążył nacisnąć spust, złapałem jego nadgarstek, łamiąc mu rękę. Jednak zdążył nacisnąć spust, przez co okaleczył mnie w brzuch. Zacisnąłem tylko zęby.
Przemieniłem się, a jego krzyk znowu się rozległ po pomieszczeniu.
- Wiesz czym są demony? – rzuciłem nic o ścianę. Usłyszałem jego jęk, po czym znowu się do niego zbliżyłem. Teraz byłem całkowicie pochłonięty przez swego demona. W tej chwili nie chciałem go zabijać. Marzyłem o tym, aby cierpiał. Tak samo jak moja ukochana.
- Potworami – chwycił rewolwer drugą ręką i nacisnął spust. Trafił mnie w ramię, tym samym jeszcze bardziej mnie denerwując. Nie zwracając uwagi na to, że zaczynam się wykrwawiać, skierowałem obie dłonie w jego stronę, po czym płynnymi, aczkolwiek delikatnymi ruchami, użyłem swej mocy tkania krwi. 
- Mylisz się – mogłem podnieść jego ciało, tym samym wykręcając mu pomału obie dłoni. Jedna po drugiej, pomału, aby poczuł jak najwięcej bólu, zanim zginie z wyczerpania. Jak Kichi. – Są oni stworzeni z ludzkich wad, z ludzkiego zła – a następnie miałem się zając nogami. Pomału, palec po palcu, kosteczka po kosteczce. Powykręcałem, wykręciłem i zmiażdżyłem mu każdą kość. Taki miałem plan. A to, ze Sakura nie będzie mnie chciała już znać, to tylko jej problem. Ja nie potrzebuje przyjaciół, a tym bardziej kogoś, kto jest spokrewniony z nim. Czułem ich rodzinne połączenie, ten zapach. W pewnym stopniu zacząłem także i ją nienawidzić, ale nie miałem zamiaru jej zabijać. Nie jest niczemu winna, a że jest jego siostrą, to trudno. Poczuje do niej tylko pogardę, nic więcej. – Ty też jesteś stwórcą demonów – a na sam koniec tylko głowa. Z ust wypływało mu już mnóstwo krwi, tak więc jego sierść będzie bolesna, ale szybka. Jednak ja mu na to nie pozwolę. Umrze wtedy, gdy mu na to pozwolę.

<Sakura?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz