Zaskakuje mnie z lekka to pytanie. Sama nie wiem, co u mnie. Nie zastanawiam się nad przeszłością, nie chcę jej pamiętać. Opuszczam głowę, uśmiecham się słabo.
- U mnie... Bardzo dobrze. Po śmierci Akkarin'a miałam depresję. Lekką, ale bali się, że się pogłębi. Kuro wziął mnie pod swoje skrzydła, dzięki niemu spotkałam rodziców oraz siostrę. A nawet zabrał mnie do swojego gangu, w którym byłam przez pół roku. Potem doszedł do wniosku, że moja edukacja jest ważniejsza,zatem wybrał to Liceum. Myślałam, że będę sama. Okazało się, że mam przy sobie mojego dawnego przyjaciela. -uśmiecham się tym razem szerzej - Zatem mam już pomysły na psikusy, które możemy zrobić innym! Jesteś na to gotowy?
- No tak. - mówi cicho.
Wydaję z siebie energiczny pisk, zeskakuje z krzesła, przewalając je i w podskokach ruszam do drzwi. Chcę się przejść, więc patrzę ubłaganie to na Misaki'ego, to na okno.
- Rozumiem, to chodź. - jak zawsze czyta ze mnie jak z książki, wstaje powoli jakby od nie chcenia, a ja skaczę jak wiewiórka na orzeszka.
- Dziękuję! - piszczę do niego, by rzucić mu się na szyję. Ten zaczyna się śmiać i tuli do siebie.
Przypominają mi się stare czasy jak Akarin jeszcze żył, i jak się nad nim znęcał. Misaki był też moją pierwszą dziecięcą miłostką. Wzdycham ciężko. Taa... Miłość...
Po chwili puszczam go z objęć i wybiegam z pokoju, prawie wyważając drzwi. Biegnę do wyjścia na dziedziniec tak, że nie słyszę słów Misakiego, bym zwolniła. Po minucie czy dwóch jestem już na dworze, napawam się tym przyjemnym ciepłem. Siadam na ławce na środku dziedzińca oraz z cichym pomrukiem przyjmuję ciepełko słoneczka do siebie. Nawet nie zauważam, jak blondynek wychodzi na zewnątrz i podchodzi do mnie.
- Idziesz w koncu czy nie? - słyszę z jego ust.
<Misaki? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz