Wybuchnęłam śmiechem patrząc jak Rin rozsmarowuje swoją twarz po podłodze. Podeszłam do jego spłaszczonej sylwetki nadal chichocząc. Planowałam pomóc mu wstać. Wyciągnęłam w jego kierunku dłoń. Odtrącił ją z mordem w oczach. Był ode mnie dużo wyższy, sięgałam mu czubkiem głowy do ramienia. Spojrzał na mnie spod ciemnej grzywki. Wyglądał naprawdę przerażająco. Cofnęłam się o krok potykając się o własne nogi i lądując na stole. Rin uśmiechnął się. Miał... Dziwnie ostre zęby. Zmarszczyłam brwi przyglądając się mu ciekawie.
-I na co się gapisz? - spytał ponuro
- Na nic - odwróciłam od niego wzrok z rumieńcem na policzkach. Cholera, przyłapał mnie na wpatrywaniu się w jego zęby. Wyminęłam go zwinnie i z prędkością światła opuściłam bibliotekę. Przeszłam jeszcze kawałek w kierunku sali gimnastycznej. Miałam ochotę na trochę ćwiczeń we własnym zakresie. Pacnęłam się otwartą dłonią w czoło zostawiając czerwony ślad. Zapomniałam oddać tę mangę z powrotem. Mam nadzieję, że Rin już sobie poszedł... Koleś mnie przeraża. Wbiegłam do biblioteki i zostawiłam książkę tam, skąd ją wzięłam. Wróciłam na salę spotykając tam... No. Chyba nietrudno zgadnąć, kogo. Co więcej, siatka była zdjęta na rzecz graczy koszykówki. Zacisnęłam pięści z dźwiękiem łamania Kit-Kata (de ja vu?). Spojrzałam nienawistnie na Rina, któremu piłka upadła prosto na twarz, wgniatając go w parkiet. Ten to ma pecha
<TY>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz