Chłopak nieco mnie zignorował, i powolnym krokiem ruszył przed siebie.
Zanim odszedł daleko, skoczyłam do sklepiku i również kupiłam sobie loda
cytrynowego. Potruchtałam za wciąż obrażonym Rinem. Oczywiście, pech i
tu mnie dopadł. Moja stopa chyba zapadłą w jakiś konflikt z kamieniem,
który leżał na żwirowej dróżce [Oczywiście ten kamień musiał znaleźć się
tam akurat kiedy ja tamtędy szłam] i wylądowałam na ziemni. Raczej nie
przejęłam się zbytnio zdartymi kolanami, bardziej zasmucił mnie widok
mojego loda leżącego teraz na ziemi. Wybuliłam na niego aż sto jenów.
[Jakiegoś taniego wybrałam, co będę przepłacać] Podniosłam go z ziemi,
był cały obklejony drobnym żwirkiem i śmieciami. Świetnie. Zawiedziona
podniosłam się z ziemi i pobiegłam za Rin’em, który zdążył już trochę
się oddalić. Dogoniłam go.
- No patrz – stwierdziłam pokazując mu resztkę loda – cała kasa poszła w cholerę.
Chłopak zerknął w moim kierunku, ale nic nie powiedział. Wyciągnął z
kieszeni słuchawki i wsadził je do uszu. Teraz to już zupełnie mnie
ignorował. Szłam przez kilka minut obok niego, nie wytrzymałam jednak
tej grobowej ciszy. Co by tu zrobić? Palcem poruszyłam kabelek
słuchawki, a ta wypadła z ucha chłopaka. Popatrzył na mnie
niezadowolony i znów ją włożył. Powtórzyłam to kilka razy, a z każdą
chwilą Rin był coraz bardziej poirytowany. Złapał więc za słuchawkę, tak
bym już nie mogła jej wyciągnąć. Stanęłam po drugiej stronie chłopaka i
zabrałam się za wyjmowanie mu z ucha drugiej słuchawki. Szybko jednak i
ją złapał, więc mój misterny plan zwrócenia na mnie uwagi upadł.
Zrobiłam naburmuszoną minę. Cóżby teraz zrobić. Spojrzałam na jego
ciemne włosy i od razu wpadł mi do głowy pomysł. Korzystając z chwili
jego nieuwagi, złapałam za spinkę, którą spiął grzywkę. Włosy opadły mu
na czoło.
- Ej! – powiedział podniesionym głosem i spróbował odebrać mi spinkę.
Zdążyłam już jednak odsunąć się od niego na kilka metrów. Czyli udało mi
się zwrócić na siebie uwagę, no, trochę go chyba zdenerwowałam, ale
cóż, do celu po trupach.
<Rin? Przepraszam, że tak późno>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz